środa, 27 listopada 2013

6. Olimp Hera



Kolejna z niedawnych premier. Piwo z browaru kontraktowego Olimp. Poprzednie ich piwo bardzo mi przypadło do gustu, więc wiadomość o kolejnym odebrałem z dużym zadowoleniem. Jest to Coffee Milk Stout, 12% ekstraktu i 4% alkoholu. Co prawda bardziej podchodzą mi czyste stouty kawowe o ostrym i zdecydowanym smaku, ale trzeba wspierać i testować nasze lokalne browary. Tym razem piwo odczekało długo przed otwarciem, nagrzewając się praktycznie do temperatury otoczenia, co wpłynie na pewno na efekt degustacji. W końcu im cieplejsze, tym bardziej czuć wszystkie niedociągnięcia.

Piwo się bardzo dobrze prezentuje. Jest bardzo ciemne. Prawie smoliście czarne z lekkim nutami brązu. W końcu kawa. Piana beżowa, skąpa i bardzo drobna, ale to specyfika gatunku i w żadnym wypadku nie jest to minus. To nie gines.

Aromat bardzo wyraźny i konkretny. Żadnych podchodów, tła, detali. Czysta kawa. Przywodzą na myśl czekoladki kawowe. Te które jako dziecko zostawiało się w pustym opakowaniu po zrabowanej bombonierce. Bardzo przyjemny, nienachalny, słodkawy aromat. Piwo praktycznie od pierwszego łyku ukazuje przed nami całą swoją postać. Ma bardzo łagodną fakturę i niskie wysycenie. W smaku czuć typowy kawowy kwas, oraz przyjemną, bogato zawoalowaną słodycz. Nie jest taka cukrowa i klejąca, tylko rozpływa się spokojnie. Piwo jest trochę wodniste, co w stylach typowo angielskich jest raczej normalne. Dzięki temu też wchodzi jak woda. Smaki są delikatne i dobrze zabalansowane. Po pierwszych smakach pojawia się też trochę przyjemnej goryczki, która w żadnym stopniu nigdzie nie osiada. Piwko jest bardzo przyjemne. Szczególną popularność wróżę mu wśród tej ładniejszej części odbiorców. Piwo spokojne. Nie narzuca się, co sprawia nawet, że można zapomnieć, że się je pije. Po prawdzie, jest ono nawet trochę nudne, co w żadnym stopniu mu nie ujmuje. Przynajmniej jest co kupić swojej kobiecie/mamie/babci/cioci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz